Budapeszt przygotowuje się na wydarzenie, które może zmienić układ sił w Europie. Donald Trump po czwartkowej rozmowie z Władimirem Putinem zapowiedział, że w ciągu dwóch tygodni dojdzie do ich osobistego spotkania w stolicy Węgier. Gospodarzem będzie Viktor Orban – ten sam, który od lat krytykuje pomoc Zachodu dla Ukrainy i ma swoje zdanie na temat sankcji wobec Moskwy. Zapowiedź wywołała falę zaniepokojenia w europejskich stolicach. Bruksela, Paryż, Berlin – wszyscy zadają sobie pytanie: czy Trump znów coś ustali z Putinem ponad głowami Kijowa?

Co ustalili Trump i Putin

Rozmowa trwała prawie dwie godziny. Obie strony mówią, że było produktywnie. Trump to określił jako sukces, Kreml stwierdził, że kolejne kroki są jasne. Nie ujawniono wszystkich szczegółów, ale wiadomo jedno – rozmawiali o zakończeniu konfliktu na Ukrainie. Trump publicznie powiedział, że chce sprawdzić, czy da się położyć kres tej niesławnej wojnie. W Kijowie pewnie podskoczyli, jak to usłyszeli. Bo to nie brzmi dobrze.

Pierwszym krokiem mają być rozmowy ministrów spraw zagranicznych. Marco Rubio, szef dyplomacji USA, wkrótce skontaktuje się z Siergiejem Ławrowem. Mają ustalić szczegóły i przygotować grunt pod szczyt. Nieoficjalnie mówi się, że może do tego dojść już na początku listopada – Trump ma wtedy wracać ze szczytu APEC w Korei Południowej i po drodze może wpaść do Budapesztu.

Budapeszt jako miejsce spotkania to nie przypadek. Viktor Orban od lat buduje pozycję mediatora między Zachodem a Rosją, a teraz ma szansę wpisać się w historię jako gospodarz szczytu pokojowego.

Dlaczego Budapeszt i dlaczego akurat Orban

Wybór Budapesztu to polityczny sygnał. Orban wielokrotnie krytykował sankcje wobec Rosji, blokował unijną broń dla Ukrainy i otwarcie mówił o potrzebie dialogu z Moskwą. Węgry to jedyne państwo NATO, które wciąż ma stosunkowo ciepłe relacje z Kremlem. To stawia Orbana w unikalnej pozycji. Trump i Orban lubią się – obaj uważają się za realistów, którzy wolą transakcje od wielkich ideałów.

Dla Orbana to polityczny jackpot. Może się zaprezentować jako ten facet, który mediuje między supermocarstwami i ratuje Europę przed wojną. Dla Trumpa to okazja, żeby pokazać, że potrafi rozwiązywać problemy, których Biden czy Obama nie byli w stanie ogarnąć. Problem? W tym całym układzie nikt nie pyta Ukrainy o zdanie.

Co mówi Kijów

Wołodymyr Zełenski przyleciał do Waszyngtonu i próbuje zachować spokój. Mówi ostrożnie, ale między wierszami można wyczytać frustrację. Wspomniał, że Moskwa nagle chce rozmawiać wtedy, gdy słyszy o nowej broni dla Kijowa. Chodziło mu o pociski Tomahawk – broń o zasięgu, który pozwala na uderzenia głęboko w Rosji. Putin najwyraźniej chciał osobiście złożyć swoje uwagi w tej sprawie, dlatego zadzwonił do Trumpa przed jego spotkaniem z Zełenskim.

Ukraina boi się jednego scenariusza: Trump i Putin coś ustalą, a potem powiedzą Kijowowi „weźcie to albo zostawcie". Zamrożenie konfliktu przy obecnych liniach frontu, bez żadnych gwarancji bezpieczeństwa, bez perspektywy odzyskania terytoriów – to dla Ukrainy po prostu kapitulacja. Zełenski od dawna powtarza: bez nas przy stole negocjacyjnym nie będzie trwałego pokoju. Pytanie, czy ktoś w Waszyngtonie i Moskwie słucha.

Reakcje z Europy

Unia Europejska nie kryje rozdrażnienia. Włoskie media wprost nazwały to policzkiem dla UE – Trump jedzie po swojemu, nie koordynując się z nikim. Bruksela siedzi na boku i patrzy, jak amerykański prezydent dyktuje warunki. Francja i Niemcy oficjalnie milczą, ale źródła dyplomatyczne mówią o rosnącym niepokoju. Transatlantycka jedność może być poświęcona dla politycznych ambicji Trumpa.

Nikt nie zapomniał wcześniejszych deklaracji Trumpa o tym, że może zakończyć wojnę w jeden dzień. W Europie wszyscy wiedzieli, co to znaczy: presja na Ukrainę, żeby zgodziła się na niekorzystne warunki. Teraz, gdy szczyt w Budapeszcie staje się faktem, te obawy przestają być abstrakcją.

Co może wyjść z tego spotkania

Scenariuszy jest kilka i żaden nie jest idealny. Optymistyczny zakłada, że Trump i Putin po prostu ustalą ramy dla szerszych rozmów – z udziałem Ukrainy, europejskich sojuszników, może jakichś mediatorów. Budapeszt byłby początkiem, nie końcem. Pierwszym krokiem w długiej drodze do pokoju.

Pesymistyczny? Trump próbuje zamrozić konflikt bez gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Moskwa zachowuje zdobyte terytoria, Krym zostaje rosyjski, a Ukrainę zostawia się w politycznej próżni – bez NATO, bez gwarancji, ale z oczekiwaniem, że przestanie walczyć. Dla Kijowa to nie do przyjęcia i mógłby być głęboki kryzys w relacjach ukraińsko-amerykańskich.

Realistyczny scenariusz będzie gdzieś pośrodku. Trump i Putin ustalą jakieś zasady, ale szczegóły będą wymagały dalszych negocjacji. Pytanie brzmi: czy Ukraina będzie miała coś do powiedzenia, czy tylko podpisze to, co jej przyniosą?

Problem logistyczny: jak Putin dotrze

Jest jedno pytanie, na które nikt nie zna odpowiedzi. Jak Putin dotrze do Budapesztu? Przeciwko rosyjskiemu przywódcy wydany jest nakaz aresztowania Międzynarodowego Trybunału Karnego – w związku z deportacją ukraińskich dzieci. Wszystkie państwa graniczące z Węgrami są stronami Statutu Rzymskiego. Teoretycznie gdyby przeleciał przez ich przestrzeń powietrzną, powinien zostać zatrzymany.

Ale już wcześniej były precedensy, kiedy Putin podróżował do krajów będących stronami MTK i jakoś to omijał. Pewnie i tym razem znajdzie się jakieś rozwiązanie – może lot przez kraje niebędące stronami traktatu, może specjalne zapewnienia dyplomatyczne. Węgry już zapewniły, że są gotowe przyjąć szczyt. Orban nazwał zapowiedź wspaniałą wiadomością dla miłujących pokój ludzi na całym świecie. Komentarze w europejskich stolicach były... sarkastyczne.

Co dalej z Ukrainą

Ukraina jest w pułapce. Z jednej strony nie może zignorować Trumpa – to główny dostawca broni i wsparcia finansowego. Z drugiej wie, że Trump potrafi być nieprzewidywalny i robi, co chce. Zełenski próbuje balansować – publicznie wyraża nadzieję, ale przypomina, że bez Ukrainy przy stole negocjacyjnym nie będzie prawdziwego rozwiązania.

Dużo zależy od Europy. Jeśli Unia zajmie twarde stanowisko i będzie naciskać, żeby Ukraina miała realny wpływ na rozmowy, szanse na sprawiedliwe rozwiązanie rosną. Ale jeśli Europa będzie biernie obserwować, jak Trump dyktuje warunki, Kijów może zostać sam.

Spotkanie w Budapeszcie może być punktem zwrotnym – albo w stronę realnego procesu pokojowego, albo w stronę narzuconego zamrożenia konfliktu, które niczego nie rozwiąże.

Podsumowanie

Zapowiedź spotkania Trump-Putin w Budapeszcie w ciągu dwóch tygodni to potencjalnie przełomowe wydarzenie dla Europy. Budapeszt i Orban jako gospodarz to jasny sygnał, jak bardzo zmieniła się polityczna mapa kontynentu od początku rosyjskiej inwazji. Dla Trumpa to okazja, żeby pokazać się jako deal-maker. Dla Putina – szansa na osiągnięcie celów, których nie udało się zdobyć na polu bitwy. Dla Ukrainy to moment próby: czy będzie podmiotem w rozmowach o swojej przyszłości, czy tylko pionkiem w transakcji między supermocarstwami?

Europa patrzy na to wszystko z niepokojem. Decyzje podejmowane w Budapeszcie mogą przesądzić o losach całego regionu na dziesięciolecia. Najbliższe dni pokażą, czy szczyt otworzy drogę do pokoju, czy będzie kolejnym rozczarowaniem w długiej historii dyplomatycznych porażek.

Źródła:

Artykuł powstał na podstawie informacji z:

  • O2.pl - "Szczyt Trump-Putin w Budapeszcie. Włoskie media mówią o policzku dla UE" (16.10.2025)

  • Radio ZET - "Wrze ws. spotkania Putina i Trumpa w Europie. To policzek dla UE" (16.10.2025)

  • Onet.pl - "Szczyt Trump-Putin w Budapeszcie. Węgierski ekspert" (16.10.2025)

  • Nasz Dziennik - "Trump i Putin spotkają się w Budapeszcie" (16.10.2025)

  • Polskie Radio 24 - "Trump ogłosił termin spotkania z Putinem. Węgry gospodarzem" (16.10.2025)

  • Polsat News - "Będzie spotkanie Trump-Putin. Biały Dom wskazał lokalizację" (15.10.2025)

  • Business Insider - "Donald Trump rozmawiał z Władimirem Putinem" (15.10.2025)